Niejednokrotnie wskazuje się, że prawo (alternatywnie – prawodawca) nie nadąża za zmieniającym się światem, a obowiązujące regulacje są niedostosowane do wyzwań pojawiających się w obecnym świecie. Ciężko się z tym nie zgodzić, uwzględniając szczególnie rewolucję technologiczną, która nastąpiła w ostatnim 20-leciu. Cieszy natomiast, że przynajmniej niektóre państwowe organy potrafią zastosować nieco archaiczne prawo do innowacyjnych spraw w zakresie rozwijającej się branży e-commerce.
Jan Siesicki, Wydział Prawa i Administracji UW
Mowa oczywiście o organach ochrony konkurencji – zarówno Komisji Europejskiej, jak i organach krajowych. Po głośnych decyzjach wydanych na poziomie europejskim w sprawie Google[1] czy Microsoft[2], a także decyzjach instytucji innych państw członkowskich, takich jak chociażby niedawna decyzja włoskiego organu antymonopolowego w sprawie Amazon[3], przyszedł również czas na pierwsze działania rodzimego organu w tym zakresie. Co prawda nie w zakresie naruszenia reguł konkurencji, a zbiorowych interesów konsumentów, jednak wskazuje to na początek działań UOKiK w tej branży.
9 maja 2022 roku Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał bowiem decyzję nakładającą na Vinted UAB, spółkę prowadzącą portal Vinted.pl, karę w łącznej wysokości 5 360 447 PLN[4]. Kara ta jest efektem uznania przez Prezesa UOKiK, iż Vinted stosował praktyki naruszające zbiorowe interesy konsumentów, polegające na:
- Wprowadzeniu konsumentów w błąd poprzez nieinformowanie ich w jasny, jednoznaczny sposób oraz we właściwym czasie o tym, że otrzymanie przez nich środków pieniężnych z tytułu sprzedaży przedmiotów w serwisie Vinted.pl, z wykorzystaniem usług zapewniających Ochronę Kupującego, może wiązać się z koniecznością spełniania dodatkowych warunków (praktyka 1);
- Wprowadzaniu konsumentów w błąd przez nieinformowanie ich w jasny, jednoznaczny sposób oraz we właściwym czasie o możliwości oraz sposobie dokonania zakupu przedmiotu wystawionego w serwisie Vinted.pl bez konieczności opłaty związanej z Ochroną Kupującego (praktyka 2).
Jak na ironię zatem, usługa pod nazwą Ochrona Kupującego okazała się w ocenie Prezesa UOKiK nieuczciwą praktyką rynkową, godzącą w zbiorowe interesy konsumentów, tj. podmiotów, które rzekomo korzystać miały na dodatkowej ochronie zapewnianej przez Vinted. Co ciekawe jednak, praktyki Vinted uderzały zarówno w osoby dokonujące zakupów na platformie Vinted, jak również w osoby, które za pośrednictwem tej platformy dokonywały sprzedaży.
Czym zatem jest sporna Ochrona Kupującego? W ocenie autora – głównym elementem modelu biznesowego Vinted. Sprzedaż przedmiotów za pośrednictwem tej platformy jest bowiem całkowicie darmowa (w przeciwieństwie np. do sprzedaży poprzez serwis Allegro). Wystawiający produkt za pośrednictwem Vinted może wykupić dodatkowe usługi w postaci podbicia lub promowania oferty, jednak są one dobrowolne, a co za tym idzie, standardowa sprzedaż nie generuje kosztów po stronie samego sprzedającego. Vinted jednak instytucją charytatywną nie jest i jakoś zarabiać musi, natomiast zyski wyłącznie z powyższych usług dodatkowych mogą być niewystarczające do pokrycia chociażby kosztów działania platformy. Z tego powodu źródłem zarobku Vinted są opłaty wnoszone przez konsumentów dokonujących w ramach platformy zakupu produktów. Opłaty te nie są jednak czystą prowizją za „pośrednictwo” Vinted w transakcji, ponieważ konsument otrzymuje w zamian tytułową Ochronę Kupującego, czyli gwarancję Vinted, że gdy zakupiony przedmiot nie zostanie wysłany, dotrze uszkodzony lub będzie niezgody z opisem zamieszonym na platformie, otrzyma on zwrot pieniędzy.
Jak to działało w praktyce?
To zależy oczywiście od punktu widzenia – kupującego lub sprzedającego. Zaczynając jednak od kupującego – dokonując wyboru produktu, który chciałby zakupić, na platformie Vinted widział cenę, za którą sprzedający oferuje dany produkt do sprzedaży. Po wejściu w konkretną ofertę miał dostępne dwie opcje dalszego postępowania – mógł skorzystać z funkcji „kup teraz”, która przenosiła go do podsumowania zamówienia, w ramach którego do ceny produktu doliczana była opłata za usługę w postaci Ochrony Kupującego, w wysokości 2,50 zł + 5% wartości dokonywanego zakupu. Kupujący nie miał możliwości na tym etapie zrezygnować z tej usługi. Aby dokonać zakupu wystawionego za pośrednictwem Vinted produktu bez ponoszenia powyższego kosztu, kupujący musiałby skorzystać z drugiej dostępnej opcji, tj. „zapytaj o przedmiot”. Wybranie tej funkcji pozwalało kupującemu wysłać do sprzedającego wiadomość prywatną i w ramach tej korespondencji uzgodnić ze sprzedającym warunki płatności, sposób wysyłki/odbioru oraz inne szczegóły transakcji. W takim przypadku kupujący nie był obciążany żadną opłatą dodatkową za dokonanie transakcji i nie korzystał on z dodatkowej ochrony gwarantowanej przez Vinted.
Z perspektywy sprzedającego, okoliczność czy kupujący dokonał zakupu przy użyciu funkcji „kup teraz” czy uzgodnił warunki sprzedaży w wiadomości prywatnej po wybraniu funkcji „zapytaj o przedmiot” również miało duże znaczenie. W tym pierwszym przypadku bowiem, cena sprzedaży płacona przez konsumenta objętego Ochroną Kupującego, który dokonywał zakupu na platformie Vinted nie była przekazywana bezpośrednio do osoby sprzedającej dany produkt, a blokowana na specjalnym rachunku podmiotu odpowiedzialnego za realizację płatności. Dopiero jeżeli kupujący nie skorzystał w wyznaczonym czasie z dobrodziejstwa Ochrony Kupującego, sprzedający produkt mógł wypłacić zablokowane środki pochodzące ze sprzedaży.
Gdzie w takim razie leży problem?
To również zależy od tego czy występuje się jako kupujący czy sprzedający. W przypadku kupującego, obciążany był on opłatą dodatkową za dokonanie zakupu, nieuwzględnioną w prezentowanej na platformie Vinted cenie produktu, z której nie mógł zrezygnować, a jednocześnie nie był informowany o możliwości uzgodnienia warunków sprzedaży bezpośrednio ze sprzedającym i z pominięciem usługi Ochrony Kupującego. Należy podkreślić, że nie byłoby niczym zdrożnym, a tym bardziej niedozwolonym, gdyby Vinted zawarło w swoim regulaminie zakaz dokonywania zakupu produktów oferowanych za pośrednictwem platformy bez skorzystania z usług świadczonych przez Vinted. W takim jednak przypadku musiałoby prezentować konsumentom od samego początku transakcji pełną cenę produktu, tj. uwzględniającą koszt usług takich jak Ochrona Kupującego. W przypadku, w którym Vinted jednak nie zakazuje dokonywania zakupu produktów z pominięciem usług świadczonych przez portal, powinno zapewnić, iż konsument będzie prawidłowo poinformowany o wszystkich dostępnych sposobach zakupu przedmiotu wystawionego na platformie, w tym kosztach każdego z tych sposobów. W analizowanym przypadku nie można uznać, iż wystarczającą informacją dla konsumenta o możliwości dokonania zakupu bez ponoszenia dodatkowej opłaty za Ochronę Kupującego było zamieszenie na karcie produktu oferowanego do sprzedaży opcji „zapytaj o produkt”, która nie wskazuje, iż stanowi alternatywną opcję dokonania zakupu przedmiotowego produktu.
Mimo, że sprzedający, będący przecież również konsumentem w myśl modelu biznesowego Vinted, nie ponosił opłat za Ochronę Kupującego, sposób jej zastosowania uderzał również w niego. Nie mógł on bowiem w każdym przypadku dokonać wypłaty ceny zapłaconej przez kupującego w przypadku niezgłoszenia przez niego roszczenia z tytułu Ochrony Kupującego w wyznaczonym terminie. Środki te przypisywane są bowiem do e-portfela sprzedającego w ramach platformy, skąd zgodnie z deklaracjami Vinted, w każdym czasie mogą zostać przelane na osobiste konto bankowe sprzedającego. Możliwość dokonania wypłaty tych środków, uzależniana była jednak przez Vinted od podania przez sprzedającego danych osobowych. W każdym przypadku konieczne było wskazanie imienia i nazwiska, daty urodzenia oraz adresu, natomiast w zależności od spełnienia progów wartości sprzedaży, do sprzedającego kierowane było żądanie przekazania dokumentów potwierdzających jego tożsamość lub nawet wyciągów bankowych. Na etapie zakładania przez sprzedającego konta w portalu Vinted oraz wystawiania produktu do sprzedaży nie był on jednak informowany o uwarunkowaniu otrzymania pieniędzy ze sprzedaży od udostępnienia danych osobistych, w tym wrażliwych danych osobowych. Odmowa przekazania powyższych danych skutkowała natomiast brakiem możliwości wypłaty środków pochodzących z dokonanej sprzedaży.
Jak wskazano powyżej, Prezes UOKiK nie zakwestionował działań Vinted co do meritum, bowiem nie kwestionował możliwości świadczenia usług takich jak Ochrona Kupującego. Przewinieniem Vinted było jednak nieprzyłożenie należytej wagi do informowania konsumentów korzystających z platformy zarówno o ich uprawnieniach (możliwość dokonania zakupu bez Ochrony Kupującego), o cenie produktu (niewliczenie Ochrony Kupującego do pierwotnie prezentowanej konsumentom ceny), a także o obowiązkach na nich ciążących, które warunkują otrzymanie zapłaty za sprzedane produkty (różne formy potwierdzania tożsamości). Bez znaczenia pozostaje przy tym w ocenie Prezesa UOKiK, iż niektóre z tych informacji dostępne były w regulaminie lub polityce prywatności – „zaszycie” istotnych dla konsumenta informacji, od których może uzależniać on decyzję o zawarciu umowy, w obszernych dokumentach nie stanowi bowiem dla tychże informacji jasnej i czytelnej formy. Tym samym brak pełnej, jasnej i czytelnej informacji dla konsumentów, w każdym z omówionych powyżej aspektów, stanowił wprowadzenie konsumentów w błąd, co naruszało ich istotne interesy.
Czy Vinted „się należało”?
Wobec analizowanej decyzji w komentarzach pojawia się oczekiwanie, by Prezes UOKiK zainteresował się praktykami gigantów branży e-commerce, którzy rzeczywiście wywierają wpływ na rynek, a nie zdecydowanie mniejszym Vinted. W mojej ocenie komentarz taki nie jest uzasadniony na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, nie można zgodzić się z twierdzeniem, że praktyki Vinted faktycznie nie szkodziły interesom konsumentów. Trzeba wziąć bowiem pod uwagę oprócz wartości szkody ponoszonej przez każdego z konsumentów, również efekt skali, który sprawia, iż sumaryczna wartość tej szkody jest znaczna. Dokładne liczby dotyczące ilości transakcji i zysków pochodzących z zastosowania mechanizmu Ochrony Kupującego zostały w Decyzji Prezesa UOKiK utajnione, znana jest wyłącznie metoda obliczania opłaty za Ochronę Kupującego, która wynosiła 2,5 zł + 5% wartości zamówienia. Nie jest to co do zasady obciążenie znaczne, szczególnie biorąc pod uwagę, że konsument otrzymywał w zamian dodatkową ochronę, jednak przy uwzględnieniu, iż opłatami takimi obciążona była znaczna większość kupujących za pośrednictwem Vinted, mogły one stanowić znaczną część dochodu tego przedsiębiorcy.
Kolejna istotna kwestia to jurysdykcja – sprawy gigantów branży e-commerce, przywoływane w negatywnych komentarzach do analizowanej decyzji, dotyczą zazwyczaj naruszeń prawa konkurencji, np. w formie nadużywania pozycji dominującej i ze względu na swoją ogólnoeuropejską skalę, prowadzone są przez Komisję Europejską, a nie krajowe organy konkurencji. Jednocześnie, większość z tych gigantów operuje w zasadniczo inny sposób, opłatami obciążając sprzedających, a nie kupujących. Oznacza to, że ryzyka związane z naruszeniem interesów konsumentów są zdecydowanie ograniczone.
W końcu, nie należy pomijać wpływu na rynek również tych mniejszych, acz nadal znaczących przedsiębiorców, jak Vinted. Oczywistym jest, że najgłośniejsze są wielomiliardowe kary nakładane na największych graczy rynkowych, jednak nie oznacza to, że Ci mniejsi również nie mogą wyrządzić szkody konsumentom albo konkurencji.
Tym samym, należy mieć nadzieję, że decyzja Prezesa UOKiK ws. Vinted stanowi pewien przełom i jedynie początek jego aktywności na rynkach e-commerce, zarówno w zakresie ochrony konsumentów jak również konkurencji. I to nie tylko wobec gigantów technologicznych, ale również mniejszych podmiotów, z którymi – w mniejszej skali – spotykamy się „online” na co dzień. Najnowsza praktyka organów ochrony konkurencji, w tym analizowana decyzja Prezesa UOKiK, wskazują bowiem, iż przy odrobinie wysiłku ze strony organu, możliwe jest skuteczne zastosowanie obowiązujących przepisów do innowacyjnych spraw, bez konieczności ich nowelizacji.
Jan Siesicki jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i aplikantem adwokackim. Jego praca magisterska pt. „Ewolucja podejścia do oceny porozumień wertykalnych z uwzględnieniem koncepcji nowelizacji VBER” przygotowana pod kierunkiem dr hab. Magdaleny Słok-Wódkowskiej została nagrodzona w konkursie organizowanym przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a także otrzymała wyróżnienie Stowarzyszenia Prawa Konkurencji. Jan posiada szerokie doświadczenie praktyczne, od 2017 roku doradzając w zakresie prawa konkurencji i konsumentów.
[1] Decyzja Komisji Europejskiej z dnia 27 czerwca 2017 roku w sprawie AT39740 (Google Search).
[2] Decyzja Komisji Europejskiej z dnia 6 marca 2013 roku w sprawie AT.39530 (Microsotf-Tying).
[3] Decyzja włoskiego organu ochrony konkurencji nr A528 z dnia 30 listopada 2021 roku w sprawie Amazon.
[4] Decyzja Prezesa UOKiK nr DOZIK-8/2022 z dnia 9 maja 2022 roku.